O tym, jak zima zaskoczyła “shinrin-yokowców”

To miało być jedno z ostatnich jesiennych, tegorocznych shinrin-yoku… W sobotę rano, kilka godzin przed rozpoczęciem sesji, naszym oczom ukazał się śnieg! Widocznie padał całą noc, gdyż uzbierała się jego całkiem pokaźna ilość “. Jesień chyba już ustępuje zimie, świetnie, śnieg to cudowne urozmaicenie leśnej kąpieli,”- pomyśleliśmy podczas przygotowywania się do wyjścia. “Jedna warstwa ciuchów więcej i żaden chłód niestraszny, w drogę!”.

Od czasu naszej ostatniej wizyty, las zmienił swoje oblicze. Coś spłynęło w dół, w głębsze partie gleby, wraz z sokami roślin. Drzewa przestały szumieć, choć liście wciąż jeszcze wydawały dźwięki- tym razem skrzypiące, spod naszych butów. Samotny dzięcioł czarny nawoływał charakterystycznym, wibrującym okrzykiem, który miękko przeszywał zastaną przez nas ciszę. Wkrótce wszyscy poczuliśmy coś wyjątkowo ciekawego. Otóż po upływie godziny, nasze ciała zaczęły się rozgrzewać! Każdy kto doświadczył leśnej kąpieli wie, że jest to doświadczenie bardzo kontemplacyjne, momentami statyczne. Ciężko tutaj o zmęczenie fizyczne i idące za tym rozgrzanie. My jednak, mimo panującego chłodu, zaczęliśmy czuć się coraz bardziej i bardziej komfortowo. Czy to zasługa wejścia w głębszy stan świadomości? Być może sami macie podobne doświadczenia z zimnem oraz uważnością?

Wyszliśmy z lasu po niecałych trzech godzinach. Prawdziwie zjednoczeni z naturą, zrelaksowani i dotlenieni. Bogatsi o kolejne przemyślenia- nasze oraz te zasłyszane podczas kręgów dzielenia. Nas ta leśna kąpiel bardzo zmotywowała do tego, by takie “zimowe” spotkania organizować systematycznie. Bo mimo, że liście nie szumią, a ptaki nie śpiewają tak intensywnie, to las ma nam wciąż niezwykle dużo do zaoferowania.

Aśka i Przemek

#moclasu

Leave a Reply